Spotkaliśmy go w sobotę, 12 lipca 2025 roku, kiedy wjeżdżał do Gostynia od strony Drzęczewa. Zmierzał do Bogusławek, by zatrzymać się na noc u Piotra Gruchota. Zanim jednak u producenta powozów konnych rozgościł się na dobre, chciał zobaczyć bazylikę na Świętej Górze.
- To jest mój kamper - mówi wskazując na bryczkę, do której zaprzęgnięte były dwa konie. - Podróżuję west wagonem, bo tak to się prawidłowo nazywa. Tam mam zaopatrzenie, ekwipunek, czyli wszystko, czego potrzebuję w trakcie podróży. Nocuję na trawnikach, na łące lub u dobrych ludzi - dodaje.
Podróżnik po raz pierwszy był w Gostyniu dwa lata temu
Pan Jan podróżuje bryczką od 14 lat, z przerwą w okresie pandemii koronawirusa. W międzyczasie zdążył dwukrotnie odwiedzić Węgry, był w Komarowie na otwarciu pomnika ku czci Artylerii Konnej i Kawalerii. Towarzyszą mu dwa konie Argo i Azon - te same zaprzęgnięte były do bryczki podczas wyprawy dookoła Polski. Wtedy też pierwszy raz wstąpił do Gostynia.Zdradza, że najczęściej podróżuje spokojnymi szosami, bez wzmożonego ruchu samochodowego, autostrady bryczką najczęściej tylko przejeżdża w poprzek. Nic dziwnego, bo przecież konie poruszają się z prędkością 2 -, 3- może 5 kilometrów na godzinę.
- Drogami „dwucyfrowymi”, krajowymi - jak jedenastka czy dwunastka - czasami muszę jechać, pokonuję wówczas krótki odcinek, ale staram się szybko z nich znikać - mówi podróżnik ze Śląska.
Z Katowic wyjechał w czwartek w nocy, żeby wyrwać się z aglomeracji miejskiej jak najbardziej spokojnie, bez dużego ruchu na miejskich ulicach.
- Żeby dróg w centrum Katowic nie zakorkować. Przejeżdżałem przez Rudę Śląską, Zabrze, Bytom, ale peryferiami, opłotkami - relacjonuje pan Jan.
Podczas wyprawy w tym roku pogoda nie rozpieszcza
Jan Cholewik ma 77 lat. Obecnie jest emerytem, a ostatnią jego pracą był etat w barze. Bardzo lubi podróżować. Podczas wycieczek wzbudza zainteresowanie, co nie szczególnie mu przeszkadza, bo chętnie rozmawia z ludźmi. Zważywszy na prędkość, z jaką się porusza, mnóstwo czasu poświęca na podziwianie krajobrazów. Przyznaje, że podczas tegorocznej podróży kapryśna pogoda go nie rozpieszcza.
- Mam zadaszenie, ale deszcz tam trochę zacina, moczy mnie bez przerwy. Solidny płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze to w tym roku najważniejsze części garderoby - zaznacza Jan Cholewik.
Jan Cholewik zauważył zmiany w Gostyniu
Po dwóch latach - odkąd ostatni raz odwiedził Gostyń - zdradził, że jest zaskoczony zmianami, jakie zaszły w naszym mieście.
- Połapać się nie mogę, szczególnie z drogami. Gdyby mnie Piotr nie prowadził, to nie wiem, czy dotarłbym do Bogusławek - przyznaje żartem.
Koledzy bardzo się wspierają. Łączy ich wspólna pasja: konie
W sobotni wieczór u Piotra Gruchota zapowiadała się gościnna biesiada. Mieszkaniec Bogusławek zna pana Jana od czasu jego wyprawy dookoła Polski.
- Bardzo dobrze współpracujemy. Odwiedziliśmy kolegę w Katowicach. Tak więc jesteśmy w stałym kontakcie. I w razie potrzeby sobie pomagamy - zapewnia Piotr Gruchot, który wsiadł do bryczki, kiedy Jan Cholewnik był w okolicach Piasków.
Mieszkaniec Bogusławek bardzo podziwia kolegę, między innymi za wytrwałość i stalowe nerwy. Gostynianin twierdzi, że „Janek jest wyjątkowy”.
- Ja też kocham konie i lubię jeździć końmi (...), ale w jego przypadku naprawdę trzeba mieć stalowe nerwy, cierpliwość, spokój, bo co chwilę jeżdżą samochody i kierowcy różnie reagują: temu za wolno, temu za szybko. Jechałem dzisiaj z nim tylko kawałek, ale widać, że rozumie konie, a one jego - stwierdza Piotr Gruchot.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.