reklama

Nie krępują się. Przy koszach zostawiają krzesła, a w środku nawet muszle klozetowe

Opublikowano:
Autor:

Nie krępują się. Przy koszach zostawiają krzesła, a w środku nawet muszle klozetowe - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

W tym roku liczba podrzucanych odpadów do publicznych koszy w Gostyniu bardzo się nasiliła. Zauważyli to strażnicy miejscy i pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Gostyniu. Ludzie podrzucają odpady komunalne do koszy ustawionych w mieście najczęściej wieczorami. Wtedy wpadają tam pieluchy, butelki szklane po alkoholu i inne.

- Dzisiaj rano zauważyłem pod swoim domem, że mieszkańcy ulicy Nad Kanią wyrzucili do publicznych koszy śmieci z własnego gospodarstwa. To nie jest pierwszy przypadek. W tym miejscu odbywa się to wieczorami - napisał do nas jeden z Czytelników.

Rafał Pędziwiatr, komendant straży miejskiej wymienia to, co można znaleźć w publicznym śmietniku:

- Ludzie podrzucają odpady po remontach, kuchenne i inne śmieci domowe: papiery, kartony, opakowania, płyty gipsowe. Mieszkańcy zostawiają nawet oleje, ba - potrafią nawet rozbić w drobny mak muszlę klozetową i pozostawić ją w publicznym śmietniku. Dania obiadowe w koszu Z tym haniebnym zwyczajem walczą strażnicy miejscy we współpracy z zakładem komunalnym od kilku miesięcy.

Zauważa, że podrzucanie odpadów z prywatnych gospodarstw domowych do publicznych koszy czy kubłów rozstawionych w mieście to duży problem. I nie chodzi tylko o ulicę Nad Kanią i rejon w pobliżu.

- Najczęściej podrzucanie czy pozostawianie odpadów komunalnych przy koszach lub nawet na przystankach autobusowych odbywa się na osiedlu Pożegowo i w centrum miasta - informuje komendant gostyńskiej straży miejskiej. - Próbujemy zapobiegać temu procesowi na wszelkie sposoby. Udaje nam się dotrzeć do niektórych osób, które to robią, gdyż pozostawiają ślady - dodaje.

Komendant wskazuje, że w pewnym okresie ktoś notorycznie podrzucał odpady poobiednie - w postaci zup i innych dań w opakowaniach do miejskich śmietników.

Strzelają sobie w kolano

Na jeden bardzo ważny fakt, o którym być może mieszkańcy nie wiedzą zwraca uwagę Marcin Krawiec, dyrektor ZGKiM w Gostyniu. Otóż wystawienie krzesła, stolika przy publicznym koszu czy wrzucenie do niego worka z plastikowymi odpadami powoduje, że gmina płaci więcej za wywóz odpadów na wysypisko śmieci. W skali roku ta kwota sięga do kilkudziesięciu tysięcy złotych. A przez to „koło nosa” przechodzi kolejna inwestycja, która mogłaby być zrealizowana, czy kolejna nowa zabawka, która mogłaby być zainstalowana na ogólnodostępnym gminnym placu zabaw.

- Zagospodarowanie śmieci zbieranych z publicznych koszy, trawników, chodników - z terenu miasta czy gminy nie jest objęte opłatą, która skierowana jest do Komunalnego Związku Gmin Regionu Leszczyńskiego. Odpady trafiają do Goli na stację przeładunkową (PSZOK), a dalej na wysypisko w Trzebani. Ale gmina za każdą przywiezioną tonę musi płacić dodatkowo - wyjaśnia Marcin Krawiec.

Zachowania mieszkańców pozostawiających „prywatne” odpady w koszach miejskich nie rozumie Eugeniusz Karpiński, szef Komunalnego Związku Gmin Regionu Leszczyńskiego. Przecież każdy właściciel posesji, mieszkania, płaci podatek śmieciowy i w ramach tej opłaty ma możliwość oddać każdą masę i rodzaj odpadów komunalnych, jakie wyprodukuje w swoim gospodarstwie domowym.

- Zatem po co nosi siatkę ze śmieciami domowymi do publicznego kosza czy podrzuca sąsiadom, skoro jest firma, która musi odebrać te odpady w ramach przepisów z jego domu? – zastanawia się.
 

Więcej w bieżącym numerze „Życia Gostynia”

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE