Gdy w marcu 2019 roku artyści Grupy Teatralnej „Na Fali” wystawiali drugą część spektaklu, którego główną bohaterką była właśnie Babcia Janina, ani oni, a ich opiekunka oraz reżyser i scenarzystka w jednym, Magdalena Andrzejewska nie przypuszczali, że czeka ich tak długi rozbrat ze sceną.
- Zaplanowaliśmy premierę tej właśnie części na 5 kwietnia 2020 roku. Ale wiadomo, co się stało, przyszedł koronawirus. Mieliśmy gotowe 3/4 spektaklu, gdy zaczął się czas lockdown'u i postanowiliśmy pracować zdalnie, żeby nie utracić tego, co już mieliśmy przygotowane - mówi M. Andrzejewska.
Wchodziły kolejne obostrzenia, trochę oddechu przyszło w zeszłoroczne wakacje i gdy wyznaczono drugą datę premiery na października 2020 roku pojawiła się II fala pandemii. Domy kultury pozamykane, uczniowie na krótko wrócili fizycznie do szkół, co odbiło się także na aktorach Grupy Teatralnej „Na Fali”. Próby odbywały się raz po raz, większość kontaktu zdalnie, do tego cały czas towarzyszyła im niepewność, czy jest sens pracować nad sztuką w takim reżimie?
- W styczniu tego roku postanowiłam, że albo się sprężamy i wierzymy, że tak jak przysłowie mówi do trzech razy sztuka i damy radę wyjść ze spektaklem albo już tego nie zagramy. Tym bardziej, że w grupie 8 występujących aktorów jest 5 maturzystów, którzy są teraz bardzo zajęci. Podziwiam, że się zdecydowali, bo oprócz próbnych matury, dochodzą jeszcze korepetycje, egzaminy na prawo jazdy, więc naprawdę szacunek, że znaleźli jeszcze czas na grę w spektaklu - dodaje opiekunka krobskich aktorów.
W podjęciu ostatecznej decyzji o wystawieniu przedstawienia reżyser i scenarzystkę wspomogła postać wokół, której kręci się cały gwarowy "serial".
- To Babcia Janina przyszła z pomocą wysyłając do mnie wiadomość składającą się z zaledwie z trzech słów, ale jakże mocną, z jakim potencjałem: „Pani, mosz coś?”, w sensie czy mam już jakiś scenariusz? Skoroszyt, długopis, noc poświęciłam i do rana zarys spektaklu powstała. Wtedy mogłam odpisać Janinie, że „coś mam”. Taka była geneza ostatniej części, potem zaczęliśmy pracować - opisuje Magdalena Andrzejewska.
To „coś”, jako pierwsi mogli zobaczyć widzowie sobotniego przedstawienia „Szafa kwiczy i w tango”. Główna bohaterka z rodziną postanawiają wyjechać wreszcie na wakacje, o których w Babcia Janina marzyła już w poprzednich częściach i myślała, że już się przed śmiercią nie doczeka. Jeden z wnuków, Pawełek organizuje wyjazd. Oczywiście nie wszystko idzie tak, jak seniorka rodu to sobie zaplanowała, a problemy pojawiają się już na starcie. Oczywiście w spektakl gwarowy umiejętnie wplecione są i poruszone bieżące problemy naszego społeczeństwa. Wszystko to można zobaczyć w trakcie 1,5-godzinnego występu aktorów Grupy Teatralnej „Na Fali”.
Choć doświadczenia na scenie młody krobskim artystom mógłby zazdrościć niejeden starszy aktor, to przed premierowym spektaklem przerwy pojawiły się pewne obawy. Czy aktorzy „dogadają się” z publicznością po ponad 2-letniej przerwie i próbach w izolacji?
- Było inaczej niż zwykle, gdyż byliśmy nauczeni do pełnej widowni, gdzie właściwie sala kinowa pękała w szwach. Więc na początku była taki stres w oczach aktorów, że może publika nie będzie tak żywiołowo reagować. Ale reakcja była taka, jak powinna, widzowie napędzali spektakl. I tego potrzebowaliśmy. Aktorzy tęsknili już za publicznością, za klimatem, a teraz poczuli, że mają dla kogo grać - reżyser Magdalena Andrzejewska.
W trzeciej części przygód Babci Janiny wsparcie dla aktorów przychodzi w postaci osoby, której udział, aż do dnia premiery była trzymany w tajemnicy. Spektakl ubogaca i dopełnia Rudi Schuberth, w którego wciela się nie kto inny, jak na co dzień „główny zwierzchnik” części Grupy Teatralnej „Na Fali”, dyrektor Szkoły Podstawowej w Krobi, Michał Ratajczyk. Nie jest to pierwsze doświadczenie pryncypała na deskach, gdyż miał on już okazję występować ze swoją kadrą nauczycielską m.in. podczas 40-lecia krobskiej podstawówki, ale nigdy jeszcze nie „zasilał” spektakli gwarowych swoich podopiecznych. Dyrektor wystąpił ze znanym przebojem „Monika, dziewczyna ratownika”.
- Chyba się spodobała. Wyjdźmy od tego, że zawsze lubiłem „Wały Jagiellońskie” [zespół muzyczny i kabaret, z udziałem Rudiego Schubertha, twórcy wspomnianej piosenki - przyp. red]. Miałem nawet kilka płyt, ale już trochę czasu minęło i że tak powiem postanowiłem odświeżyć tę piosenkę - zdradza Michał Ratajczyk.
Grupa Teatralna „Na Fali” zaplanowała cztery występy z przedstawieniem „Szafa kwiczy i w tango””. Oprócz sobotniego, również dwa spektakle w niedzielę i ostatniej w poniedziałek, 15 marca. Pomimo zachowania reżimu sanitarnego i związanej z tym konieczności rozsadzenia widzów prawie 500 wejściówek rozeszło się na pniu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.