Podczas plenerowych Mikołajek, zorganizowanych przez ośrodek kultury w Borku, początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem. Najpierw wystąpiła grupa taneczna, działająca przy MGOK w Borku, a później przyszedł czas na najważniejszego gościa - Świętego Mikołaja. Najbardziej wyczekiwali go najmłodsi, niektórzy specjalnie dla niego założyli czapki-mikołajki. Ale brodaty gość spóźniał się.
Po jakimś czasie uczestnicy imprezy usłyszeli tylko jego głos. Powiedział, że zjadł zbyt dużo ciastek, ma ogromny brzuch, który nie pozwolił mu wydostać się z komina, i dlatego utknął wśród sadzy. Wzywał pomocy.
- Razem z uczestnikami dzwoniliśmy pod numer alarmowy, wzywaliśmy na pomoc strażaków. Szybko zjawił się Grzegorz Marszałek wraz z zastępem strażaków-ochotników. Wykorzystaliśmy wozy strażackie, specjalistyczny sprzęt, kosz z podnośnikiem i doświadczenie strażaków, aby Mikołaja i ich pomocników z dachu ośrodka kultury ściągnąć - wyjaśniła Justyna Chojnacka, dyrektor MGOK w Borku. Wiemy, że Święty Mikołaj podczas działań strażaków odniósł obrażenia. Jakie?
Czym zakończyła się akcja? Czy dalsza część plenerowych Mikołajek w Borku przebiegała spokojnie? Co na to burmistrz Marek Rożek?
Czytaj w kolejnym wydaniu „Życia Gostynia”
ZOBACZ jak wyglądały Mikołajki na gostyńskim lodowisku