Jaka pogoda w Gostyniu? Jaka pogoda w Kijowie?
Poniedziałek, 18 kwietnia: Właściwie to pogoda na oblewanie się wodą to nie będzie sprzyjająca. Zachmurzenie umiarkowane. Na termometrach zaledwie 11 stopni Celsjusza, a odczujemy tych stopni 10. Wiatr słaby, bo w porywach zaledwie 12 km/h, ciśnienie za to wyniesie 1018 hektopaskale no i ma nie padać. Mimo to, polecam zostać z tym moczeniem się w domu. W cieplutkiej sypialni. Można też w kuchni, albo w salonie. W domu zawsze lepiej się zmoczyć, szybciej przebrać, włączyć ogrzewanie, a fochatą pannę łatwiej przeprosić. Bym zapomniał dodać… otóż biomet będzie korzystny!Wtorek, 19 kwietnia: Zachmurzenie wciąż gostyńskie, takie nasze, za to już cieplej, bo 14 stopni Celsjusza na wskaźnikach, a my poczujemy 13 stopni. Wiatr powieje z prędkością zaledwie 25 km/h, ciśnienie wyciśnie 1012 hektopaskale, a biomet pozostanie jeszcze korzystny. Uwaga, bo to się zmieni.
Środa, 20 kwietnia: Kto nie miał szansy się zmoczyć w poniedziałek, wystarczy jak dziś zapomni parasola i ma to z głowy. Popada. W ciągu 12h spadnie nam 0,6mm deszczu. Temperatura wyniesie 15 stopni Celsjusza na podziałce, a odczujemy 14 stopni. Wiatr powieje bez zmian, też 25 km/h jak we wtorek, ciśnienie za to spadnie do 1007 hektopaskali, a biomet okaże się niekorzystny.
Czwartek, 21 kwietnia: kto przegapił moczenie się w poniedziałek i potem w środę, niech nie traci nadziei. Otóż w czwartek też pada! Do tego na termometrach 17 stopni Celsjusza, na skórze też. Wiatr powieje do 25 km/h, ciśnienie spadnie do 1005 hektopaskali, co oznaczać będzie problemy dla meteopatów. Biomet niekorzystny.
Piątek, 22 kwietnia: Dzis prawie bezchmurnie. Temperatura sięgnie 18 stopni Celsjusza, wiatr powieje jednak nieco mocniej, bod o 40 km/h w porywach, a ciśnienie na ten jeden dzień wzrośnie o 1 hektopaskal i będzie to aż 1006 hektopaskali. Biomet okaże się korzystny.
Sobota, 23 kwietnia: Nie przejmujcie się. Nic straconego, z tym moczeniem się. Święta minęły, ale padać będzie nawet w sobotę. Temperatura spadnie do 16 stopni Celsjusza, na podziałce, a odczujemy 15 stopni. Wiatr powieje z prędkością 45 km/h w porywach, a ciśnienie spadnie do 1002 hektopaskali i biomet aż do niedzieli pozostanie niekorzystny.
Niedziela, 24 kwietnia: Dzis to nie będzie padać, ale lać. W każdym razie nieco mniej i więcej, bo jeśli w ciągu tygodnia te deszcze przynosiły od 0,1 do 0,6 mm opadu na 12 godzin, to dziś tego opadu będzie całe, okrągłe 14mm na te 12 godzin. Wiatr powieje w porywach z prędkością do 25 km/h, ciśnienie utrzyma się na poziomie 1002 hektopaskali, jak też wspomniany wyżej biomet.
Do kogo w Gostyniu na imieniny w tym tygodniu?
Poniedziałek, 18 kwietnia: Bogumiła, Bogusława, Ryszard, Alicja, Amedeusz, Apoloniusz, Bogusław, Eleuteria, Eleuteriusz, Eleutery, Flawiusz, Gosław, Gosława, Gościsław, Maria, SabinaWtorek, 19 kwietnia: Emma, Jerzy, Cieszyrad, Czesław, Dionizjusz, Dionizy, Ekspedyt, Ekspedyta, Elfeg, Ema, Irydion, Konrad, Krescencjusz, Krescens, Krescenty, Leon, Leona, Leontyna, Pafnucy, Tymon, Sokrates, Wierzyn, Wigilia, Wincenty, Włodzimir
Środa, 20 kwietnia: Czesław, Agnieszka, Cieszyrad, Dionizjusz, Dionizy, Ekspedyt, Ekspedyta, Elfeg, Ema, Emma, Irydion, Jerzy, Konrad, Krescencjusz, Krescens, Krescenty, Leon, Leona, Leontyna, Pafnucy, Tymon, Sokrates, Wierzyn, Wigilia, Wincenty, Włodzimir
Czwartek, 21 kwietnia: Anzelm, Konrada, Aleksandra, Anastazy, Apollina, Apollon, Apoloniusz, Bartłomiej, Bartosz, Dobrosułka, Drogomił, Feliks, Konrad, Żelisław
Piątek, 22 kwietnia: Kaja, Wanesa, Agapit, Gaja, Gajusz, Leon, Leona, Leonid, Leonida, Lucjusz, Łucjusz, Łukasz, Soter, Strzeżymir, Teodor, Wirginiusz
Sobota, 23 kwietnia: Jerzy, Wojciech, Achilles, Adalbert, Egidia, Feliks, Fortunat, Gabriela, Gerard, Gerarda, Helena, Idzi, Ilona, Maria, Marol, Wojciecha, Nastazja
Niedziela, 24 kwietnia: Grzegorz, Horacy, Aleksander, Aleksy, Bona, Egbert, Erwin, Erwina, Euzebiusz, Fidelis, Gaston, Honoriusz, Horacjusz, Jerzy, Leoncjusz, Longin, Longina, Maria, Saba, Tyberiusz, Zbywoj
Co ze Słońcem? O której wstaje i zachodzi?
W poniedziałek 18 kwietnia Słońce brzaśnie niespodziewanie o 04:52, a wzejdzie o 05:29, co sprawia, że do zenitu mamy mnóstwo czasu. Można zjeść nawet trzy śniadania, dwa obiady, a są tacy co i ciastko zdążą popić kawą… pieczeń… żurek… białą kiełbasę.. swojską kiełbasę… szynkę gotowaną… szynkę wędzoną… szynkę wędzoną u szwagra, zobacz jaka dobra, takiej nie jadłeś… majonez… jajeczko… 10 jajek… więcej majonezu… szwagier, cho no tu to drewutni ze mną, coś Ci muszę pokazać… tu trzymaj, raz dwa po małym, trzeba to śniadanie przepalić czymś, takiego u Was w Poznaniu nie masz, u nas robione i poświęcone przez proboszcza… no i w końcu o 12:35 Zenit! Po Zenicie można sobie galacik, klopsika, sosu, zasmażki, majonezu, jajeczko, szyneczki, kawusi, ciasteczko, zjedz bo się kobity narobiły, potem wstaw no tam jakiejś kiełbasy bo pora kolacji już prawie i nie będziem gości na głodnego puszczać do domu po ciemku, a Ty Szymek skocz no dla wuja na stację benzynową, tu masz kartkę, dasz panu i powiesz, że to dla taty… no i w ten sposób doczekamy się zachodu Słońca o 19:40 i zmierzchu o 20:17. Dzień niestety potrwa 15 godzin i 25 minut, a wątroba jest jedna. Za to na koniec tygodnia można przez 15 godzin i 47 minut jasności dnia pościć. Dla zdrowia. O!
Co świętujemy? Co się wydarzyło? Nietypowe święta i kartka z kalendarza.
Poniedziałek, 18 kwietnia:Śmigus dyngus. Czyli Lany poniedziałek. Uwaga, niszczę Wam światopogląd i życie. Literujemy: Ś – M – I – G – U – S, nie żaden śmingus przez „n”. Słowo dyngus pochodzi od niemieckiego dygen, co oznacza „wykupywać się” choć może też nawiązywać do Dünnguss co u sąsiadów za Odrą oznacza „kałamarz, chlust wody”. Natomiast śmigus może nawiązywać albo do niemieckiego słowa schmackostern, co jest niczym innym jak życzeniami „smacznej Wielkanocy”, albo od polskiego słowa śmigać, co wcale nie znaczy szybko się przemieszczać na życzenie majstra do kiosku po piwo, ale oznacza smaganie, np. batem po plecach biednego chłopa wykonywane przez pana feudalnego. Zwyczaj sięga od zachodniej Europy, przez i czeskie kraje do wschodnich krain słowiańskich. Na początku i śmigus i dyngus oznaczały dwa różne święta, z czasem jednak różnice w ich obchodach zaczęły się zacierać, co potwierdza zbitek słów śmigus dyngus w „Słowniku poprawnej polszczyzny” pióra Stanisława Szobera. Natomiast pierwsze wzmianki o tym święcie pochodzą z XIV wieku. Pojawiają się we wspomnieniach czeskiego kaznodziei Konrada Waldhausera. Już wiek później w ustawach synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku pojawiły się wzmianki o obchodach polskich tego zwyczaju. Wtedy obarczano ów obchody grzesznymi podtekstami i ogólnie kler nie wyrażał zadowolenia ze zwyczaju moczenia panien wodą. Na praktyki takie nałożono brzemię grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego. Ciekawostką jest, że niejaki Benedykt Chmielowski w swej encyklopedii „Nowe Ateny” uważa, że zwyczaj ten pochodzi z czasów niejakiej Wandy, gdy damy jej dworu polewały się co roku wodą z tęsknoty za swoją Panią. Wanda miała być legendarną córką Kraka, którego znamy z legendy o Smoku Wawelskim. Nie chciała wyjść za niemieckiego księcia, a ten najechał gród Kraka. Na czele obrony stanęła sama Wanda ze krakowskim wojskiem. Wygrała potyczkę, lecz aby nie prowokować więcej takich najazdów, rzuciła się w nurt Wisły. Przyznam, że sam Monty Python by lepiej nie wymyślił uczczenia zwycięstwa, niż widowiskowym samobójstwem. Wanda miała odjeść z tego świata ok. 723 roku. Oczywiście to domysły. Nie ma potwierdzenia na jej istnienie, a my odchodzimy za bardzo od tematu. Uznajmy temat Lanego Poniedziałku za wyczerpany.
Wtorek, 19 kwietnia:
Dziś bardzo ważne święto! Dzień Rowerowy! Jako zapalony kierowca pełnoletniego Peugota uwielbiam kolegów rowerzystów i właśnie im niniejszy wpis dedykuję. Rowerzyści wszystko muszą mieć odpowiednio napięte: łańcuch, linki od hamulców, szprychy w kołach, lycrę na sobie. Jednak jedno mogliby poluźnić – pośladki! Słuchajcie, ta historia jest tak fajna, że aż nieprawdopodobna. Otóż właśnie 19 kwietnia 1943 roku niejaki Albert Hofmann w swoim szwajcarskim laboratorium w Bazylei dokonał kolejnej próby (na sobie) działania wynalezionego wcześniej przez siebie dietyloamidu kwasu lizergowego, lepiej znanego jako LSD, substancja psychoaktywna. Hippisi później bardzo lubili. Z czego Albert wykonał LSD? Otóż z cebulicy morskiej. Pracował nad oczyszczeniem i syntezą substancji aktywnych cebulicy i buławianki szkarłatnej. Reszta była przypadkiem. Jak zawsze. Co ma do tego rower? Otóż tego dnia właśnie, po kolejnej próbie, a było to 250 µg (mikrogramów), wziął i pomyślał sobie, że weźmie rower i pojedzie do domu. No bo czemu nie? Jak pomyślał, tak też zrobił. Wszystko zaczęło mu falować przed oczami, doznał uczucia lekkości, widział nieprawdopodbne kolory, przybierające fantastyczne kształty. Powrót profesora na haju rowerem do domu stał się głośny w całej Bazylei, a później na całym, świecie. Wszyscy zapragnęli upamiętniać ten dzień organizując rowerowe szaleństwa. KoP jednak nie poleca zażywać żadnych substancji psychoaktywnych i nie tylko przed dosiadaniem jednośladów, dwuśladów, ale i w ogóle. Co innego pan profesor Albert. On prowadził badania. Najpierw na sobie, a później na kolegach. Ponoć nie protestowali. Albert utrzymywał później w zeznaniach, że tamtego dnia w sąsiedztwie czaiła się wiedźma, a on był śmiertelnie zatruty i walczył ożycie z trucizną ów wiedźmy. Do naszego geniusza-rowerzysty wezwano wtedy lekarza, który stwierdził wyłącznie znacznie poszerzone źrenice. Wkrótce po jego wizycie Albert już cieszył się wszystkimi kolorami tęczy i bajecznymi kształtami nawiedzającymi jego mózg. Wizja wiedźmy i trucizny minęła. Dopuszczalna maksymalna dawka LSD to 20 µg, a nasz profesor zażył 250 µg… i jeszcze na rowerze jechał! To się nazywa mieć zdrowie!
Środa, 20 kwietnia:
Ja serdecznie was przepraszam, ja naprawdę nie namawiam do używek, zwłaszcza takich, za które można trafić za kratki, ale dziś mamy Dzień Marihuany. Warto poznać kilka ciekawostek w tym temacie. Obchody co roku przypadają na 20 kwietnia, który zapisujemy przecież jako 20.04, a w zapisie w krajach anglojęzycznych miesiąc przypada na początku wyrażenia, zatem wygląda to tak: 04.20 i tu wstawiamy rok. Zatem dziś 20 kwietnia o 16:20 popołudniu, którą to godzinę zapisujemy z kolei w systemie 12 godzinnym jako 4:20 rozpoczyna się Dzień Marihuany. Dlaczego te zapisy daty i godziny są takie ważne? Przenieśmy się na chwilę do 1971 roku, do San Rafael w Kalifornii. Tam grupa nastolatków umawia się potajemnie na wyprawę na niewielkie poletko marihuany, które uprawia jeden z nich. Punkt zborny dla członków wyprawy ustalono pod pomnikiem Louis Pasteura dokładnie o 4:20 popołudniu. Jeśli chłopcy chcieli sobie przekazać, że niezbędne było takie spotkanie było danego dnia, dzwonili do siebie i mówili: „four twenty Louie” czyli „czwarta dwadzieścia Ludwiczek”. Z czasem powstał skrót tego powiedzonka i biesiady na poletku zwoływano za pomocą wyrażenia „420”. Zawołanie stało się tak popularne wśród hippisów, że dotarło do naczelnego redaktora czasopisma o używkach „High Times”, Stevena Hagera. Ten zaś nie omieszkał o tym napisać, rozsławiając w ten sposób ten wydawałoby się przecież bardzo lokalny zwyczaj kilku chłopców z San Rafael. Warto tego dnia o 4:20 po prostu się nad tym zastanowić. KoP nie zachęca. Nołbadi faja mista polisman!
Czwartek, 21 kwietnia:
No dziś mogę wreszcie napisać o jakimś świecie czystym od używek. Dziś zapraszam wszystkich do Rzymu na obchody Parilia. To nic innego jak obchody legendarnej daty założenia wiecznego miasta, a miało to przypaść właśnie 21 kwietnia 753 roku p.n.e. Jednak Parilia rzeczywiście odnosi się do bogini Pales, opiekunki pasterzy i trzody. Składane ofiary nie mogły być krwawe, pito mleko zmieszane z winem i skakano przez palące się snopy słomy… zapewne do wychodka. Taka mieszanka wina z mlekiem rozkłada na łopatki LSD I marihuanę razem wziętą.
Mamy dziś także Światowy Dzień Kreatywności i Innowacji. O co chodzi. O to, że możesz wszystko. Ogranicza Cię tylko własna wyobraźnia i słabości. Znam ludzi, którzy zmienili swoje garaże w pracownie Leonarda da Vinci i mimo, że jeszcze 10 lat temu nie umieli, dziś potrafią zdziałać cuda. Najlepsze jest to, że nie czynią tych cudów narzędziami, ale mózgiem. To tam się wszystko kryje i czeka na Twoje odkrycie. Nie masz pomysłu dzisiaj. Nie zmuszaj się. Nie przejmuj. Dziś poświętuj ciesząc się z osiągnięć innych. Twoje własne przyjdą, gdy tylko otworzysz umysł, a docenianie pracy ludzi zdolnych bez szkody na własnym ego, to milowy krok do własnych sukcesów, które wierz mi przyjdą. Byle się nie kopać i nie biczować. To przyjdzie i oświeci Ciebie i wszystkich.
Piątek, 22 kwietnia: Międzynarodowy Dzień Matki Ziemi. Co prawda mamy już podobne międzynarodowe święto, obchodzone w równonoc wiosenną, czyli 20-21 marca i nazywa się ono Dniem Ziemi, ale to ma zupełnie inny wydźwięk. Nie bez powodu użyto tu terminu „Matka Ziemia”. Odzwierciedla to naszą spójność, uzależnienie z otaczającą nas naturą. Zaprzeczanie temu, że stanowimy jedność z otaczającą nas przyrodą, jest taką samą brednią, jak zaprzeczanie temu, że to Ziemia obraca się wokół Słońca. Z pomysłem na to święto wyszedł prezydent Boliwii Evo Morales Ayma. Święto ustanowiono rezolucją Zgromadzenia Ogólnego ONZ 22 kwietnia 2009 roku uznając, że „Ziemia i jej ekosystemy są naszym domem”, a ustanowienie Dnia jest „niezbędne w celu promowania harmonii z natura i Ziemią.
Sobota, 23 kwietnia:
Zastanawiam się, czy przedstawić wam Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, zaiste nobliwe święto i w ogóle wiadomo o chodzi, tłumaczyć za wiele nie trzeba, czy też może datę powstania TOTART, gdzie znajdziemy brud, smród, happening, niezależność i poezję? No dobra. To wam opowiem o TOTART. Za Wikipedią to Tranzytoryjna Formacja Totart, to formacja artystyczna powstała 23 kwietnia 1986 w Gdańsku. Tego dnia na wieczorku poetyckim spotkało się kilka osób, a niektóre z nich możecie kojarzyć z telewizji. Byli to: Zbigniew Sajnóg, Paweł Konnak (Konjo), Artur Kudłaty Kozdrowski, Tomasz Zając, Grzegorz Bral, Mariola Białołęcka, Iwona Bender, Bogdan Kubat. Niebawem dołączyli: Tymon Tymański, Paweł Paulus Mazur, Wojciech Stamm (Lopez Mauzere) i Dariusz Brzóska Brzóskiewicz. Prawda, że coś gdzieś tam nam te nazwiska przypominają? Zgadza się. Są punkami, świrami. Wielu z nich nie do końca jest stabilnych emocjonalnie i ogólnie dziwnie można czuć się w ich obecności. Np. można czuć niepewność na temat tego, co za chwilę im strzeli do głowy i czy będziemy przez to cierpieć? Ja może wymienię kilka formacji które powstały w ramach tej Tranzytoryjności TOTARTu: Imprzejawnikowy Solanarchistyczny Kabaret Profuzyjny „Zlew Polski”, Koncern Metafizyczno-Rozrywkowy "Pigułka Progresji", Totart Siódmej Generacji Scorpions, czy tez grupa poetycka Grupa Poetycka Zlali Mi Się Do Środka oraz cała lista zespołów muzycznych jak Szelest Spadających Papierków, Wspólnota Leeeżeć, Pomarańczowa Alernatywa (Krzysztofa Skiby), albo Dezerter, który przecież gościł w GOKu podczas tegorocznych Rockowań. Można wymieniać osiągnięcia punkowych artystów, lecz strach przytaczać na łamach mediów wszystkie ich wyczyny. Wiele z nich balansowało na granicy prawa, na szczęście tego prawa tworzonego przez Polskę Ludową. Dziś zwyczajnie uznano by ich występy za skandal i kilka osób by się obraziło. Jednak warto pamiętać, że działali w latach 80. Reprezentowali pokolenie pragnące wolności jak nic innego na świecie. Wiedzieli już o istnieniu świata za Żelazną Kurtyną, która wciąż się nie podnosiła. Postanowili narobić rabanu wykorzystując przy tym swoje niedocenione talenty pisarskie, muzyczne, aktorskie. Dawno temu, zanim Kongo o Poranku zaczął pisać dla gostynska.pl, przeprowadził zakrapiany wywiad z Tymonem Tymańskim w Lesznie po jego koncercie. Musiałem się dostosować do artysty. Może kiedyś uda się to wam puścić.
Niedziela, 24 kwietnia:
Dziś obchodzimy Światowy Dzień Zwierząt Laboratoryjnych, ale też Światowy Dzień Fotografii Otworkowej. Co to jest aparat otworkowy? To Camera Obscura. Najprostsze narzędzie do wykonywania fotografii. Ale co ja będę wam opowiadał. Zbudujcie go sami. Potrzebujecie:
- pudełko,
- igłę,
- nożyczki,
- taśmę klejącą,
- czarny papier do wyłożenia wnętrza pudełka,
- folię aluminiową.
Po szczegóły wykonania odsyłam do wujka Google. Znajdziecie całe mnóstwo lekcji video, instrukcji online, szkiców. Uwaga! To działa! Zrobisz prawdziwe zdjęcie. Musisz tylko trochę poczytać i poćwiczyć z czasem naświetlania. Jeśli uda wam się zrobić zdjęcie własnoręcznie wykonanym aparatem, przyślijcie je do redakcji. Opublikujemy!
I to by było na tyle.
O MNIE. Dlaczego Kongo mnie zwą, nikt nie wie. Z zawodu Nikt Ważny. Są świadkowie zeznający, że uciekłem Shakespearowi ze sztuki. Aparycją najbliżej mi do Satyra. Pragnieniem i mocną głową również. Kudłaty i rogaty łeb, może wadzić o ego. Czytać zatem roztropnie, acz z dystansem koniecznie, gdyż patos zabija powoli.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.