Długo można głowić się nad tym, jak na kilku kartkach papieru przedstawić ułamek z życia 26 - letniego technika weterynarii i absolwenta Leśnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, spędzony w jednym z najniezwyklejszych miejsc na Ziemi - Antarktyce. Nie mylić z Antarktydą. - Antarktyda to kontynent. Zaś Antarktyka to kontynent, wyspy i wody otaczające - wyjaśnia bohater mojego artykułu, Leszek Urbański z Krobi.
Już sama podróż młodego naukowca na Wyspę Króla Jerzego, oddaloną od Krobi w linii prostej o 14 260 kilometrów, to osobna historia i może stanowić kanwę niejednej powieści.
Po 36 dniach, pod koniec października Leszek Urbański dotarł do miejsca, które przez następnych 5 miesięcy miało być jego domem i stanowiskiem pracy - bazy terenowej Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego, zwanej powszechnie „Arctowski”. Tak, pracy, gdyż nie przyjechał na Wyspę Króla Jerzego na wakacje.
Co tam robił? O tym przeczytasz w świątecznym wydaniu Życia Gostynia.
W dodatku znajdziesz także:
Z każdego pałacu wydobywam duszę