Od dwóch miesięcy w Gostyniu przy ul. Helsztyńskiego stoi pojemnik na drobne elektroodpady. Zamontował go KZGRL za 20 tys. zł., aby ułatwić mieszkańcom pozbycie się baterii, ładowarek, zużytych żarówek, a także płyt CD czy DVD. Nie trzeba już czekać na „duże zbiórki”, organizowane w całej gminie dwa razy w roku. Niestety, w okresie świąteczno-noworocznym, okazało się, że ludzie nie umieją z pojemnika korzystać, chociaż na jego obudowie podano wyraźne wskazówki.
Dzisiaj ktoś zostawił pod pojemnikiem reklamówki z pełnymi opakowaniami baterii i innymi podobnymi odpadami. Widać było, że worki były „rozgrzebane”, przy szafie zrobił się bałagan. Wyglądało to bardzo niechlujnie.
- Mentalność ludzi mnie przeraża. W Rawiczu ktoś próbował do pojemnika wepchnąć długą świetlówkę, która się tam nie mieści - komentuje Eugeniusz Karpiński, przewodniczący zarządu KZGRL.
Zaznacza, że skwer przy którym stoi szafa, nie jest miejscem, gdzie można przywozić elektroodpady na kilogramy.
- Chodzi o drobny sprzęt, śmieci, z którymi nie warto jechać na PSZOK. Na przykład podczas wizyty w urzędzie czy na spacerze ktoś znajdzie w torebce zużytą baterię, żarówkę czy płytę CD, może tam wyrzucić. Ale jeśli komuś w domu zgromadziło się 2, 3 kg baterii, to najlepiej pojechać do PSZOK-u - wyjaśnia Eugeniusz Karpiński. - Polacy mnie rozczarowują. Ta szafa w Gostyniu nie wzięła się znikąd. Została sfinansowana z pieniędzy podatników, tych którzy płacą za odpady komunalne, a podczas takiego postępowania, wszystko obraca się przeciwko nim. Okazuje się teraz, że to nie zdaje egzaminu, bo mieszkańcy sobie wymyślili, że pojemnik będzie pełnił funkcję PSZOK-u. To ma być ułatwienie. I nie chciałbym tam widzieć za chwilę telewizorów czy pralek, bo ludzie sobie wymyślą, że to jest punkt odbioru elektroodpadów - dodaje.
Nietrudno było zauważyć, że pojemnik był pełen. Ale czy to mogłoby być wytłumaczenie, na pozostawianie śmieci obok? Szef KZGRL przyznaje, że przy szafach na elektroodpady w Gostyniu i Rawiczu nie ma monitoringu, internetowej telewizji przemysłowej, dzięki którym w bazie Związku można by sprawdzać, czy pojemniki są przepełnione.
- To wiąże się z kosztami. Zakładaliśmy, że osoby, które trafią na przepełniony pojemnik, przyjdą następnego dnia, albo oddadzą baterie w sklepie czy ostatecznie na PSZOK-u - mówi Eugeniusz Karpiński.
Do końca 2020 roku opróżnianiem szafy będą się zajmowali pracownicy KZGRL, przygotowani na sygnał od mieszkańców. Zakładają. że będą dzwonić pod wskazany na szafie numer, kiedy będzie ona już przepełniona.
- Nie opróżniamy tego pojemnika codziennie, monitorujemy, gdyby był sygnał, to następnego dnia, może po dwóch dniach jesteśmy. Każdy ma prawo zadzwonić - mówi Eugeniusz Karpiński, szef KZGRL.
Od 1 stycznia 2021 firma opróżniająca pojemnik się zmieni - "pod opiekę" weźmie ją ten sam zakład, który odbiera śmieci z posesji zamieszkałych, czyli gostyński Trans-Kom. Jeśli mieszkańcy naszego miasta nie będą właściwie postępować z drobnymi elektroodpadami i używać „szafy” zgodnie z jej przeznaczeniem, KZGRL przestawi ją do innej miejscowości. Sami sobie szkodzimy.