Chciała znaleźć dla siebie zajęcie, który nie kolidowałoby z opieką nad synkiem. Wychowała się w rodzinie z jubilerskimi tradycjami, dlatego postanowiła iść właśnie w tym kierunku. Nie spodziewała się, że jej naszyjniki, pierścionki i bransoletki, staną się hitem, a zamówienia składać będą nawet polskie aktorki.
Anna Styś z Borku Wielkopolskiego wraz z mężem Dawidem prowadzą małą biżuteryjną manufakturę. Produkty tworzone są przez nich samych, z pomocą jednego pracownika, a nie przez maszyny. W zamian - klienci doceniają indywidualne podejście.
Firma powstała pięć lat temu z chęci tworzenia minimalistycznej i delikatnej biżuterii.
- Przebywaliśmy za granicą i zastanawialiśmy się nad zajęciem dla żony. Ja miałem firmę remontową, a ona pochodziła z rodziny z jubilerskimi tradycjami. Jej ojciec, to jubiler z 60-letnią praktyką. Postanowiła iść tym tropem - wspomina Dawid Styś.
Biznes ruszył w czerwcu, a w ofercie było zaledwie dwanaście wzorów złotych naszyjników z topowymi wzorami (np. zawieszki puzzle). Szybko zrobił się pozytywny szum. Nie było sensu znów wyjeżdżać z kraju, bo biznes miał szansę na sukces.
Wszystkiego uczyli się sami. Pan Dawid zajął się produkcją biżuterii, pani Ania kontaktem z klientami, reklamą i wymyślaniem nowych wzorów.
W Borku nie powstał jeszcze sklep, w którym można by obejrzeć produkty AS Jewellery, ale jest to w planach. Docelowo małżeństwo marzy o miejscu, do którego będzie można przyjść i „od A do Z” stworzyć biżuterię „szytą na miarę”. Zapewnia, że nie tworzy masowo egzemplarzy, każde z zamówień robione jest na bieżąco. Może dlatego ofertą interesują się klienci z całej Polski, a nawet gwiazdy.
- Na początku znane osoby zgłaszały się same, proponując nam współpracę. Jedną z pierwszych, była Natalia Siwiec, później Kasia Cichopek, która zamawia u nas dużo biżuterii, aktorki Dorota Czaja, Anna Gzyra - wymienia A. Styś.
Cały artykuł dostępny w bieżącym wydaniu Życia Gostynia.