Zajął się aktorstwem, bo nie mieścił się w gokarcie. Zazwyczaj obsadzany jest w rolach typków „spod ciemnej gwiazdy”, niełatwych we współżyciu, choć potrafi też zagrać kobietę i to w dodatku wampa. Z Januszem Chabiorem - popularnym a wręcz już kultowym Marianem ze „Służb Specjalnych” czy dziadkiem Makarewiczem z „Kołysanki” - rozmawia Adrian Femiak.
Nie boi się pan nietypowych i dziwnych ról. Podobnie było w spektaklu „Pozytywni”, którego premiera miała miejsce pod koniec listopada.
Zagrałem tam kobietę uwięzioną w ciele mężczyzny. Wzorowałem się na Bruce Jenerze, amerykańskim dziesięcioboiście, który w latach osiemdziesiątych na olimpiadzie zdobył złoty medal. Taki stuprocentowy owłosiony facet, bo dziesięciobój jest ciężką dyscypliną i słabeusze nie biorą w tym udziału.
Kobietę - Wampa w spektaklu też pan zagrał?
W finale sztuki wychodzę jako kobieta, ale to nie nowość dla mnie, bo kiedyś w rodzinnej Legnicy, gdzie w teatrze zaczynałem karierę, też zagrałem kobietę. Rudą i piersiatą i myślę ,że na razie wystarczy. Zdecydowanie lepiej czuję się na płaskim obcasie.
Ciężko było? Szpilki w stopy nie piły?
Dziewczyny mówiły, że mam mega zgrabne nogi do szpilek. Rozmiar 45. Trochę cisnęły.
Jak Janusz Chabrior „wskoczył” do aktorstwa? O tym przeczytasz w świątecznym wydaniu Życia Gostynia.
W dodatku znajdziesz także:
Z każdego pałacu wydobywam duszę