Poetycko podeszli niektórzy radni na ostatniej sesji Rady Powiatu Gostyńskiego (16 grudnia) do omawiania akcji „Zima”. Dyskusja w tym temacie toczyła się właściwie wokół wydarzeń z jednego dnia - 3 grudnia, gdy warunki atmosferyczne sprawiły wiele problemów naszym służbom drogowym. Rajczyni Mirosława Bigaj ochrzciła tę datę „czarnym czwartkiem”.
- Czy możemy liczyć, że sytuacja ze wspomnianego „czarnego czwartku” się nie powtórzy? Bo przygotowania do akcji „Zima” trwają długo, a przychodzi jeden dzień, dosłownie jeden dzień, gdy cała ta armia jest naprawdę potrzebna, a efekt nie spełnia oczekiwań mieszkańców powiatu gostyńskiego - pytała radna powiatowa z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Stacje i GPS lekarstwem?
Swoje wątpliwości kierowała do zarządu powiatu oraz urzędników starostwa powiatowego odpowiedzialnych za utrzymanie dróg. Również radny Maciej Malczyk z Forum Demokratycznego był zainteresowany sytuacją tego dnia na drogach powiatowych, którą określił „katastrofą”, w szczególności trasą między Dzięczyną a Poniecem.
- Wyciągnęliśmy konsekwencje, na drugi dzień mieliśmy spotkanie z firmą, która wykonuje usługę [zimowe utrzymanie dróg - przyp. red]. Rozmawialiśmy dosyć długo na ten temat, nawet padły takie propozycje, żeby wybiegając w przyszłość mieć dokładniejszą wizję, jaka jest pogoda na całym terenie. Wysuniemy taki pomysł, żeby zamontować w trzech punktach powiatu stacje pogodowe, żeby dyżurny wydając polecenie wiedział na 100% co robi. Proponujemy także, żeby w samochodach firmy zewnętrznej, które obsługują nasz teren zamontować GPS-y, które dokładnie wskażą, w jakim miejscu i gdzie się dany pojazd znajduje - mówił Tomasz Langner, specjalista ds. dróg w Starostwie Powiatowym w Gostyniu.
Zgodnie z już wcześniej przekazywanymi informacjami urzędnik tłumaczył, że jeżeli chodzi o sam czwartek, 3 grudnia i zarzucaną służbom powiatowym m.in. opieszałość w działaniach, to „tamtego dnia piaskarki wyjechały rano o 9.30 i drogi zostały posypane już do godziny 12.00".
- Tutaj też na długi zastój, paraliż na tych dwóch odcinkach [Dzięczyna-Poniec oraz Pępowo-Siedlec - przyp. red] miały wpływ kolizje drogowe, które doprowadziły do tego, że ten materiał, który został posypany na jezdni nie działał tak skutecznie, jak powinien - kontynuował wyjaśnienia T. Langner. Słysząc to radny Malczyk poprosił, aby przy takich warunkach pogodowych, jak miało to miejsce feralnego dnia „sypać piasek już nie tylko na zakrętach, ale na całości drogi”.
Kierowcy zawracali u niego na podwórzu
Z najostrzejszą krytyką działań służb powiatowych wystąpił radny Krzysztof Wachowiak, którego sytuacja „dotknęła” osobiście.
- Pierwszy raz się wstydziłem, że jestem radnym powiatowym i wstyd mi było wyjść na tę drogę Poniec - Dzięczyna. Bo to, co słyszałem od tych kierowców, to... nie będę tego tutaj powtarzał. Ale z drugiej strony w ogóle im się nie dziwię, że takie słowa padały. Wypadek, potem droga niezabezpieczona i bardzo dużo kierowców akurat u mnie na podwórzu zawracało. To posypanie, nie wiem czy było czy nie było, nie było żadnych oznak, że było sypane w tym miejscu i ten śnieg się nie rozjeżdżał. I druga sprawa: jak to jest rozwiązane? Wszyscy wiedzą, jak wygląda zakręt między Dzięczyną a Karcem i tam jest newralgiczny punkt. Tam można jechać 20 km/h i samochód tak się zsunie i tak się zsunie, jeśli jest tak ślisko. Wtedy przyjeżdża policja i kierowcy są karani mandatem za nieostrożną jazdę. To ile, one ma jechać, w ogóle ma nie przejeżdżać przez ten odcinek? Bo to jest niemożliwe, żeby przejechał w takich warunkach, jakie były w czwartek - powiedział powiatowy rajca.