reklama

Mariusz Kędzierski w Poniecu. Nie ma rąk, ale rysuje, autem kieruje i podróżuje

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaMieszkańcy Ponieca mieli okazję poznać Mariusza Kędzierskiego, niepełnosprawnego artystę, który urodził się bez rąk. Dziś ma 31 lat, rodzinę, rocznego syna, a nawet prawo jazdy. I jest szczęśliwym człowiekiem. Na wtorkowym spotkaniu przekonywał, że „największe bariery to te w naszych głowach”. 
reklama

Mariusz Kędzierski na co dzień mieszka we Wrocławiu, ale spotkania motywacyjne i wystawy swoich prac ma na całym świecie. W Poniecu opowiadał o tym, jak w ciągu 17 dni pokonał ponad 12 tys. km i rysował na ulicach Berlina, Amsterdamu, Londynu, Paryża, Barcelony, Marsylii, Wenecji, Rzymu i Aten. Przekonywał - na spotkaniu, ale też siebie wiele razy - że niepełnosprawny nie znaczy gorszy. Niepełnosprawny może spełniać marzenia, realizować pasje, zakładać rodzinę.
W 2015 roku otrzymał Nagrodę Publiczności „Człowiek bez barier” w konkursie Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, który docenia osoby z niepełnosprawnościami za zaangażowanie i postawę społeczną motywującą innych do przełamywania własnych barier. W 2017 r. znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych osób z niepełnosprawnością w Polsce.

Mariusz Kędzierski wcale nie walczył o te tytuły, nagrody... gdyż nie wierzył w siebie. Ale w życiu obok niego zawsze byli ludzie, którzy wierzyli w niego bardziej niż on sam. 

Pochodzi ze Świdnicy. Nie miał łatwego życia w dzieciństwie, ale czuje, że mimo wszystko, miał szczęście w nieszczęściu, z tą niepełnosprawnością:

- Nie straciłem rąk w wypadku, tylko taki się urodziłem. Wszystkiego uczyłem się od podstaw, innego życia nie znam.

Rysowanie pasjonowało go już w dzieciństwie, dusza artysty odezwała się w nim już w przedszkolu, kiedy to zaczął rysować. Była to dla niego też najlepsza forma rehabilitacji po operacji, którą przeszedł w szkole podstawowej - przyniósł kartki, ołówki, na lekcjach siadał w kąciku, z boku „żeby nikomu nie przeszkadzać” i działał. 

- Zawsze najbardziej lubiłem zajęcia „okołoszkolne”. Pierwszy rysunek w szkole powstał na lekcji religii, a był to Jezus. Była to skuteczna rehabilitacja, ręka przyzwyczaiła się do takiego wysiłku, jaki wykonywała wcześniej, przed operacją - mówił Mariusz Kędzierski, zaproszony przez Duszpasterstwo Parafii Poniec.

Prace, które powstawały, Mariusz chował do szuflady. Światło dzienne ujrzały dzięki bardzo dobremu koledze, który okazał się podstępny... Najpierw poznała je społczeność liceum, a później rozeszły się na cały świat.

Podszedłem do egzaminu i dostałem się do liceum, gdzie bardzo chciałem się uczyć - opowiadał Mariusz Kędzierski. - Tam poznałem kolegę, z którym do dziś mam kontakt. To bardzo dobry człowiek. Znaliśmy się raptem dwa tygodnie, kiedy opowiedziałem mu, że rysuję. Wyznałem, że największą galerią jaką mam, jest szuflada mojego biurka. Starał się zachęcić mnie do tego, bym pokazał moje dzieła, namawiał żebym zaniósł rysunki do biblioteki, panie zrobiłyby wystawę na korytarzu szkolnym, a przed wywiadówką mieli je oglądać rodzice. Nie zgodziłem się, ale on podstępem zabrał mi je z teczki i zaniósł do biblioteki. Pierwsza myśl: uduszę go, ale później stwierdziłem: niech się dzieje - opowiadał Mariusz Kędzierski.

Rysunki pojawiły się w korytarzu szkolnym, a rodzice, którzy przyszli na wywiadówki byli zachwyceni pracami. Później pojawiły sie pierwsze zlecenia - głownie od koleżanek i kolegów. I tak, w liceum, zaczął zarabiać. Dzięki temu opłacał rachunki swojej rodziny, utrzymywał mamę i brata starszego o 10 lat, całkowicie pełnosprawnego. Mama nie zachęcała syna do rysowania. Bała się, że jak poczuje pieniądz, to "woda sodowa uderzy mu do głowy" i nie będzie chciał się uczyć. Mariusz natomiast zawsze lubił robić coś na przekór.

Bardzo chciał studiować architekturę wnętrz chociażby na ASP we Wrocławiu. Stwierdził, że to wykształcenie może zapewnić mu godne życie w przyszłości.  Przyznał, że nie miał pieniędzy, by je opłacić. Nie było go też stać na mieszkanie we Wrocławiu. Trudno mu było zdobyć fundusze, gdyż pracodawcy, u których starał się o zatrudnienie nie chcieli u siebie widzieć człowieka z niepełnosprawnością, bez rąk.

Życie to jest taka sinusoida. Czasami jesteśmy na fali wznoszącej, myślimy, że nam się wszystko układa, że będzie tylko dobrze. A za chwilę z tego „wysokiego konia” spadniemy, wszystko na boli i nie wiemy, jak się z tego doświadczenia pozbierać - stwierdził Mariusz Kędzierski.

Dobry człowiek pożyczył mu pieniądze na pierwszy rok, poza tym Mariusz rysował na zlecenie, żeby studia opłacić, wsiadał wczesnym rankiem do pociągu, wracał późnym wieczorem - wytrzymał 3 miesiące, po czym złożył w dziekanacie rezygnację. 

- Nie dałem rady, ale postanowiłem wrócić za 2 lata i robiłem wszystko, by tak się stało - wspominał Mariusz Kędzierski. 

Na studiach poznał świetnych przyjaciół, kiedy działał w Stowarzyszeniu im. Janusza Korczaka, chcąc im podziękować za współpracę, zrobił wystawę swoich prac - portretów z dziećmi (to działo się w Roku Korczakowskim) w nowo powstałej galerii w Świdnicy. Opisały to lokalne media, a jeden z wywiadów opublikowano na młodzieżowym portalu, jaki działał w Świdnicy. Kilka tygodni później okazało się, że redakcja znalazła pomysł na zdobycie funduszy na studia dla Mariusza. Postanowili nagrać amatorski film o jego życiu, pokazać jego talent. Założyli, że kiedy osiągnie w internecie dostateczną oglądalność, wyślą film do telewizji.

- Nie zgodziłem się. Trzy miesiące za mną chodzili, męczyli, namawiali i dla świętego spokoju w końcu powiedziałem: zróbmy to! - przyznał Mariusz Kędzierski.

Rozdzwoniły się telefony, dzwonili dziennikarze i reporterzy nie tylko z polskich mediów, w tym telewizji, ale też zza granicy. Każdy chciał mieć utalentowanego plastyka, rysownika, artystę pracującego bez rąk, u siebie. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama