Bieg przełajowy w Kosowie - sportowe i gorące powitanie jesieni
Mieszkańcy Kosowa oraz goście, którzy zawitali do tej miejscowości w związku z wydarzeniem, sportowo i... wyjątkowo gorąco powitali jesień 2025 roku.
W głównym biegu przełajowym, który odbył się 21 września 2025 roku, po oficjalnym wystrzale głównego organizatora - Jarosława Pecolta - wystartowało 106 osób. To sporo, zwłaszcza, że impreza została przywrócona do życia po dwóch latach przerwy. Wśród zawodników, którzy postanowili rywalizować na czas, byli także strażacy, wcześniej startujący na dystansie 998 m w pełnym rynsztunku. Była też grupa policjantów.
- Jestem zadowolony z frekwencji, a także z liczby zawodników - powiedział organizator dh Jarosław Pecolt z OSP w Kosowie, kiedy przeanalizował listy startowe.
W reaktywowanym biegu przełajowym zmieniono przebieg trasy, miejsce startu i mety również. Do pokonania w IV edycji był bardzo wymagający odcinek, o długości 5,5 kilometra, polnego i leśnego duktu. Pod nogami znajdowały się kamienie, żwir i piach, a w lesie nawet błoto. Był też niebezpieczny pagórek do pokonania, przed którym organizator ostrzegał zawodników tuż przed startem.
- Mam ważną informację. Kiedy będziecie dobiegać do lasu, skręcicie w lewo i tam jest stromy zbieg. I najważniejsze - uważajcie na nogi, gdyż mamy odcinek około 70 metrów, gdzie czeka was dużo nierówności. Życzę powodzenia, najlepszych wyników, być może pobicia "życiówki", chociaż nie przewiduję tego na naszej trasie. Widzimy się na mecie - zwrócił się do zawodników Jarosław Pecolt.
Żadna z osób nie zrezygnowała z rywalizacji - ani biegający, ani też grupa zwolenników marszu z kijkami.
Najlepsi w IV edycji Kosowskiego Biegu Przełajowego
Małgorzata Bartkowiak pojawiła się na mecie jako pierwsza zawodniczka rywalizująca w nordic walking. Przyznała, że trasa biegnąca przez pola, ale też w lesie, rzeczywiście jest wymagająca.
- Biegałam wcześniej przez 10 lat. Od 4 miesięcy trenuję nordic walking więc kondycję mam. W pewnym momencie pod nogami pojawił się piasek, był też podbieg, poza tym nierówności. Było co robić. Ale jestem z siebie zadowolona, z wyniku tym bardziej. Dziś to mój drugi start i drugie miejsce „na pudle”, w Wilkowicach również zajęłam 1. miejsce – przyznała zwyciężczyni.
Mateusz Zając pojawił się na biegu w Kosowie po raz pierwszy, chociaż we wcześniejszych latach słyszał o wydarzeniu. Biega na długie dystanse, więc kiedy terminy sportowych wydarzeń kolidowały, wybierał maratony lub półmaratony. Przyznał, że lubi się zmęczyć, a rodzaj trasy jest mu obojętny – lubi zarówno przełaje, jak i biegi uliczne. Rekord życiowy – 16 min. 30 sek. na „piątkę”. Dystans do pokonania w Kosowie był nieco dłuższy. Mateusz Zając z Garzyna zdaje sobie sprawę, że w biegu przełajowym „życiówki” nie wyrobi, więc podszedł do zadania taktycznie.
- Trudna trasa, biegłem bardziej technicznie, niż na czas. Odcinek 5,5 kilometra pokonałem w ciągu 20 minut i 8 sekund. Najgorszy odcinek pojawił się mniej więcej na 2 kilometrze to był kilometrowy podbieg na piaszczystym terenie. Ale wydaje mi się, że dzisiaj pogoda bardziej dawała się we znaki niż trudności na trasie. Najgorzej było w lesie – cień, duszno i bezwietrznie – przyznał zwycięzca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.