Niektórzy wolą spędzić jesienne popołudnie przed telewizorem przy kominku. Jeszcze inni przykryci pledem będą czytać książkę popijając kubek gorącego kakao. Zaś członkowie grupy „POLE do popisu”, którą stanowi „grupa osób, o wielu talentach i sporej dawce społecznie użytecznej energii”, postanowili, że oni i ich dzieci zrobią w jedno z takich popołudni coś innego.
Wraz z wolontariuszami oraz opiekunami z oddziału przedszkolnego w Żychlewie, rodzice, którzy są trzonem grupy zapewnili dzieciom w żychlewskiej świetlicy wiejskiej dobrą zabawę, która miała również wymiar edukacyjny. Jak mówi jedna z zasad grupy: ”ważne jest dla nas by pokazywać innym - szczególnie najmłodszym, że w życiu warto się rozwijać, próbować nowych rzeczy i mieć przyjaciół”.
Wszystko odbywało się w ramach warsztatów „Kapela przygrywająca legendy” - trzeciej części projektu „Biskupiańska stodoła – edukacyjna przestrzeń rozwijająca kreatywność” z programu „Działaj Lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego przez Akademią Rozwoju Filantropii w Polsce.
– W świetlicy wiejskiej w Żychlewie odbywa się jesienny panel. Na początku dzieci wykonywały instrumenty z rolek papieru i tektury, do których wsypywały nasionka i przyozdabiały według własnego gustu. W ten sposób powstawały instrumenty, którymi maluchy przygrywały do biskupiańskiej legendy o pustelniku i starej gruszy – tłumaczy Magdalena Wojciechowska, która wspólnie z Darią Andrzejewską zainicjowała powstanie grupy „POLE do popisu”. Rodzice zapragnęli, aby dzieci zrobiły coś więcej, niż tylko wysłuchały bardzo ciekawej historii. Poprzez przygrywanie i naśladowanie różnych zjawisk i postaci ze starej opowieści, np. deszczu, wiatru czy Śmierci, maluchy „przeżywały legendę i stały się jej współtwórcami”.
Opiekunki z oddziału przedszkolnego w Żychlewie poprowadziły zabawę taneczną i konkursy dla dzieci o tematyce owocowej. Owoce stanowiły również główny składnik placków, przygotowanych przez rodziców oraz członków sołectwa Żychlewo i Wymysłowo, którymi maluchy raczyły się przy stole.
Jednak tak żywotne szkraby trudno było utrzymać w jednym miejscu i gdy tylko zdarzała się okazja, z ustami pełnym jedzenia szybko pędziły na parkiet, aby bawić się ze swoimi rówieśnikami. – Chcemy dzieciom umilić czas, ale jednocześnie je edukować, zaszczepić poczucie tradycji i przypominać to, co było kiedyś – mówiła Magdalena Wojciechowska.