Straż pożarna miała dziś niespokojną noc.
W Pępowie wybuchł pożar w firmie Debon, produkującej przyczepy samochochodowe, między innymi do przewozu koni.
Dyspozytor w komendzie powiatowej PSP w Gostyniu otrzymał zgłoszenie o godz. 3.20. Alarm dotyczył palących się wyrobów plastikowych w pępowskim zakładzie. Na miejsce zadysponowano zastępy strażaków-ochotników z Babkowic, Pępowa, Krobi oraz jednostki ratowniczo-gaśnicze z Gostynia.
Informacje o akcji gaśniczej wkrótce
[AKTUALIZACJA godz. 10.45]
Strażacy w nocy otrzymali zgłoszenie poprzez formację z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, o pożarze w firmie produkującej przyczepy do koni w Pępowie.
Ze względu na charakter wydarzenia, dyżurny komendy powiatowej PSP zadysponował do gaszenia ognia 6 zastępów straży pożarnej - 2 zastępy z Babkowic, 2 wozy JRG z Gostynia oraz po jednym zastępie z Krobi i Pępowa. Kiedy wozy dojechały na miejsce, okazało się, że wszyscy pracownicy firmy są poza budynkiem.
- Kliku z nich, kiedy pojawił się ogień, od razu chwyciło za gaśnice proszkowe i podjęło próbę gaszenia. Te działania okazały się skuteczne, dzięki temu ogień nie rozprzestrzenił się na pozostałą część zakładowej hali. Zadziałali bardzo dobrze - chwali kapitan Marcin Nyczka, rzecznik prasowy KP PSP w Gostyniu.
Ogniem zajęły się substancje chemiczne oraz wyroby z plastiku, które wytwarzały dużą ilość dymu. Działania strażaków polegały na oddymieniu i przewietrzeniu pomieszczeń firmy.
Strażacy, używając kamery termowizyjnej, sprawdzili też temperaturę pozostałych materiałów w hali, aby być pewnym, że nie ma już innych zarzewi ognia. Akcja gaszenia trwała około 3 godziny.
- Okazało się, że pracownicy, którzy ruszyli do gaszenia pożaru, podtruli się prawdopodobnie oparami i dymem. Uskarżali się na bóle głowy. Strażacy udzielili im pierwszej pomocy medycznej, podali tlen - relacjonuje kapitan Nyczka. - Jednak dowódca zdecydował, aby wzewać zespół ratownictwa medycznego. Dwóch pracowników zabrano do szpitala na obserwację - dodaje.
W pępowskim zakładzie pojawił się kierownik firmy. Straty ocenił wstępnie na 20-30 tys. zł.
Uznano jednak, że potrzebne są szczegółowe oględziny w celu dokładnego określenia strat. Na miejscu dochodzenie prowadzą funkcjonariusze policji
Jaka była przyczyna pojawienia się ognia w hali firmy „Debon”? Być może zapaliły się opary substancji, używanej do klejenia elementów wyrobów, które przeniosły się na część jednej z produkowanych przyczep.
- To bardzo prawdopodobne zarzewie. Godne pochwały jest to, ze pracownicy zakładu są bardzo dobrze przeszkoleni. Wiedzieli, jak zadziałać, co zrobić. Mają też czym działać, mają duże gaśnice proszkowe, właściwie agregaty i wiedzą, jak je obsługiwać. Gdyby pożar rozprzestrzenił się na dalszą część hali, to strażacy naprawdę mieliby co robić jeszcze przez kilka godzin - mówi kapitan Nyczka z KP PSP w Gostyniu.