Furorę zrobił pewien święty, który zawitał do Starej Krobi. W przeciwsłonecznych okularach i kaloszach zamiast traperów, bo jak sam mówił „płatka śniegu tutaj nie uświadczysz, raczej kałużę”, Święty Mikołaj przywiózł dzieciom wór prezentów. Mali mieszkańcy, na świetlicy wiejskiej, z utęsknieniem oczekiwali aż gość się zjawi. Aby było im wygodnie w tym oczekiwaniu, członkinie Koła Gospodyń Wiejskich ze Starej Krobi, które zorganizowały Mikołajki, rozpostarły koc na którym dzieci mogły się ułożyć.
Gdy mieszkaniec Laponii magicznie wyskoczył z kuchni świetlicy, wszystkie dzieci oniemiały. Święty Mikołaj przyjechał nie tylko z bagażem pełnym słodyczy, ale również żartów, którymi „częstował” zebranych równie hojnie, co słodyczami, czym wywołał rozbawienie zarówno wśród dzieci, jak i rodziców. Szczególnie sołtys Starej Krobi Roman Olejniczak "boki zrywał" za każdym razem, gdy odezwał się ubrany na czerwono gość z białą brodą.
Każdy kto chciał coś dostać od Mikołaja musiał przejść test. Zaśpiewać piosenkę, powiedzieć wiersz lub skoczyć przez rózgę. Jak się okazało większość wybierała to… ostatnie. Najsłynniejszy święty na świecie nikomu nie przepuścił. W przypadku, gdy dziecko odmawiało spełnienia postawionych warunków przez rózgę musieli skakać… rodzice. Niektórym zdrowo się dostało za swoje pociechy. Wszyscy, którzy otrzymali prezent musieli także pocałować Mikołaja w brodę.
Jeszcze przed zakończeniem Mikołajek, wiele maluchów nie mogło powściągnąć ciekawości i nie zajrzeć do mikołajowej paczki. Swoimi spostrzeżeniami na temat zawartości paczek, natychmiast dzieliły się z kolegami i koleżankami siedzącymi obok. Na koniec Święty Mikołaj wspólnie z dziećmi zaśpiewał i zatańczył.
Czytaj także: o występie nazistów w Gostyniu